Pijany kierowca sfingował napad i kradzież samochodu. Nagrał go monitoring
Pijany kierowca zaparkował uszkodzone auto, kupił alkohol na stacji benzynowej, po czym zadzwonił na policję zgłosić, że został napadnięty na stacji, skąd ukradziono mu samochód. Policjanci nie uwierzyli w jego wersję wydarzeń, a on sam zapomniał, że na stacji jest monitoring.
We wtorek przed godz. 23.00 patrol ruchu drogowego został wezwany do Rydułtów, na ulicę Ligonia. Na miejscu zgłaszający mężczyzna oświadczył policjantom, że na teren jego komisu samochodowego wjechał volkswagen, który podczas cofania uszkodził dwa zaparkowane tam samochody i odjechał.
Pomysłowy sprawca
Tymczasem na nr alarmowy zadzwonił mężczyzna, który twierdził, że został napadnięty i skradziono mu samochód. Gdy policjanci przybyli na miejsce, okazało się, że czeka na nich pijany 52-latek. Twierdził, że przyjechał volkswagenem na stację, gdzie został napadnięty, a sprawca ukradł mu samochód. Kiedy policja przejrzała monitoring, okazało się, że żadnego napadu nie było. Pracownicy stacji powiedzieli, że mężczyzna kupił ćwiartkę wódki.
Prawda wyszła na jaw
Gdy policjanci połączyli fakty, doszli do wniosku, że sprawca sfingował napad, żeby uniknąć odpowiedzialności za kolizję. Gdy mężczyzna zrozumiał, że jego fortel się nie udał, powiedział prawdę. Nie doszło do kradzieży pojazdu, a on sam brał udział w zdarzeniu drogowym, po którym poszedł na stację, by się napić. Badanie alkomatem wykazało u niego ponad 3 promile alkoholu. Na domiar złego mężczyzna ma cofnięte uprawnienia do kierowania pojazdem. Rzekomo skradziony samochód został odnaleziony pod sklepem na ulicy Raciborskiej, gdzie również znajdowały się kamery. O jego losie wkrótce zadecyduje sąd.
Źródło: slaska.policja
Byłeś świadkiem jakiegoś wydarzenia? Chciałbyś nas o czymś poinformować? Chcesz pochwalić się swoimi działaniami?