[DEBATA] Bojkot wyborów: By spojrzeć w lustro
Wczoraj wpisem zapoczątkowaliśmy debatę: „bojkot wyborów: tak czy nie?”. Dziś zdanie Pana Aleksandra Pysznego, który mówi: „Nie biorę w tym udziału”.
W odpowiedzi na wezwanie Pana radnego Michała Tomana przedstawiam swoją opinię nt. „bojkot wyborów: tak czy nie?”
Jako wolny obywatel RP, a za takiego się uważam, nie zamierzam uczestniczyć w czymś, co słowo wybór nosi tylko w nazwie. Nie zamierzam nikogo przekonywać do podjęcia takiej decyzji, każdy ma własną wolę i swoją mądrość. Podzielam zdanie pana Tuska. Można go lubić lub nie, można szanować lub nie, ale trudno odmówić mu racji. Do swoich wniosków doszedłem jednak sam, dużo wcześniej zanim ogłosił swoje zdanie.
Bez narażania zdrowia i życia
To coś, co niektórzy jeszcze nazywają wyborami nie ma żadnego umocowania prawnego. Przemawiają do mnie opinie profesorów : Zolla, Matczaka, Rzeplińskiego i wielu innych wybitnych prawników. Więc uczestniczenie w czymś, co z punktu widzenia obowiązującego prawa nie ma podstaw bytu uważam za całkowicie bezcelowe, tym bardziej, że mogę wtedy narazić zdrowie swoje i swoich bliskich. Choć od ponad 30 lat pracuje w komisjach wyborczych, już w końcu marca wycofałem swój tegoroczny akces, podkreślając, że w żaden sposób nie przyłożę do tego ręki. Ważne dla mnie jest zdrowie moje i moich bliskich. Nie ma absolutnie żadnej pewności, że udział w tym „cyrku” jest w jakikolwiek sposób bezpieczny.
Jesteśmy jako społeczeństwo okłamywani w sposób perfidny przez rząd o skali epidemii i podjętych działań. Nie, nie narażę nikogo. Wedle wszelkich znaków na niebie i na ziemi, ewentualne tzw. wybory nie gwarantują ich uczciwości, a wynik wydaje się być przesądzony już dawno. W historii naszego kraju znamy przypadki tak przeprowadzonych wyborów i referendum. Mam deja vu. Więc krótko, z szuletem lepiej nie siadać przy jednym stole. I nie muszę tego empirycznie sprawdzać.
By spojrzeć w lustro
Słowa Profesora Bartoszewskiego są dla mnie drogowskazem. „Warto być przyzwoitym” i tego się trzymam. Mam w domu lustro i czasami też chcę w nie patrzeć. Mówienie o oddawaniu walkowerem zwycięstwa jednemu słusznemu kandydatowi, do mnie nie przemawia. Skoro nie ma nawet jakiejkolwiek gry ani rozgrywek, nie mówiąc o lidze… To gdzie ten walkower?
Zawsze podkreślałem swoim uczniom, że brak oddanego swojego głosu, to oddanie pola bez walki. Dziś boli mnie to, a jakże, ale o czym my mówimy– patrz wyżej. Jakoś to przeżyje, tym bardziej, iż wydaje mi się, że żaden szanujący się polityk ani przywódca państwa czy przedstawiciel ważnej światowej instytucji nie poda ręki ani nie potraktuje poważnie takiego elekta z takim mandacikiem.
A poważnie myślę, że do tzw. wyborów jednak w maju nie dojdzie. Wszak już trwa „pożar w burdelu”, i zaprawdę powiadam Wam, nawet szeregowy poseł może go nie ugasić. W co bardzo chcę wierzyć. Dosyć nieszczęść sprowadzili już na ten kraj i jego obywateli!
Życzę wszystkim (także tym, którzy zapewne zaraz zaczną to hejtować) dużo zdrowia. Musimy to wytrzymać mając nadzieję też, że jeszcze obudzimy się znowu w wolnym kraju!
Autor: Aleksander Pyszny
Od ponad 30 lat pedagog oraz nauczyciel historii i wos. Absolwent historii na Uniwersytecie Śląskim, posiada ukończone 3 kierunki studiów podyplomowych. Aktualnie zaangażowany w działalność Komitetu Obrony Demokracji, uczestnik protestów w obronie godności zawodu nauczyciela i polskiej szkoły oraz wolnych sądów.