Koronawirus we Włoszech: Zakażenia w domu spokojniej starości
„Zmienił się świat, jaki znaliśmy. Nic nie było takie samo.” Rozmawiamy z włoską lekarką na temat koronawirusa we Włoszech. O tym, jak wyglądał początek epidemii a także o tym, że ten wirus inny w każdej części świata.
Dziękujemy, że jesteś z nami. Jesteśmy portalem obywatelskim. Nie finansują nas żądne samorządy. Jednak by działać i być niezależnym potrzebujemy Twojego wsparcia. Możesz nas wesprzeć poprzez serwis Patronite.
Dziękujemy za Twoje wsparcie.
Byłeś świadkiem jakiegoś wydarzenia? Chciałbyś nas o czymś poinformować? Chcesz pochwalić się swoimi działaniami?
Byłeś świadkiem jakiegoś wydarzenia? Chciałbyś nas o czymś poinformować? Chcesz pochwalić się swoimi działaniami?
Jakiś czas temu podawaliśmy wiadomości z Europy na temat przejść granicznych. Dzisiaj przenosimy się do Włoch. Rozmawiam z włoską lekarką z regionu Piemont na temat koronawirusa i początków epidemii. Pracuje ona jako dyrektor medyczny lokalnej przychodni.
Wszystkie siły na koronawirusa
Jaką zmieniła się twoja praca w ostatnich miesiącach w związku z pandemią?
Nie zmieniła się moja praca, natomiast zmieniła się rutyna, sposób wykonywania pewnych rzeczy. Na początku trzeba było odwołać wszystkie wizyty pacjentów. Wcześniej zajmowałam się osobami niepełnosprawnymi, teraz musiałam także się nimi zajmować, ale w relacji do koronawirusa. Jak sobie radzą z sytuacją, która nastąpiła. Zajmowaliśmy się tylko rzeczami związanymi z koronawirusem. W tym czasie byliśmy na stanowiskach w razie potrzeby lub żeby odbierać telefony. Kontaktowaliśmy się z pacjentami. Później zgłosiłam się jako wolontariusz do SISP (Servizio Igiene e Sanità Pubblica – działa podobnie jak polski Sanepid). Tam odbierałam telefony od osób, które zgłaszały się z objawami chorobowymi i prosiły o zrobienie badań.
Po pracy myłam się w piwnicy
A co zmieniło się w życiu codziennym?
Wszystko. Zmienił się świat, jaki znaliśmy. Nic nie było takie samo. Na początku nie mogliśmy wyjść z domu. Wychodziłam do pracy i na zakupy spożywcze, ale zawsze musiałam mieć przy sobie autocertificazione, czyli dokument które upoważniał mnie do wyjścia z domu do pracy. Te dokumenty były prawie codziennie sprawdzane przez policję podczas drogi z pracy lub do pracy. Za każde wyjście z domu bez takiego dokumentu dostawało się mandat. Na ulicach nie było nikogo. Po każdym powrocie do domu myłam się i przebierałam pod prysznicem w piwnicy, obok naszego garażu. W ten sposób starałam się uniknąć zarażenia. Oczywiście w całym kraju wszyscy wychodziliśmy z domu w maseczkach i rękawiczkach.
Nie umiałam spać w nocy, czytając wiadomości z Chin. Moja mama, którą się opiekujemy i mieszka z nami, ma 87 lat. Bałam się, że zarażę ją ja albo mój mąż. Na początku moja mama jadła każdy posiłek sama. Ciężko było jej wytłumaczyć dlaczego musi przebywać sama cały czas. Moja koleżanka, też lekarka, unikała swojej rodziny. Spała na sofie, w osobnym pokoju. Pielęgniarki nie mogły uściskać swoich dzieci, bo bały się, że kogoś zarażą. Ludzie przestali się witać uściśnięciem ręki czy całusem w policzek. To część naszej kultury, zawsze tak się witamy. Teraz już nie dezynfekuję całego domu codziennie. Dezynfekcja wcale nie działa tylko pozytywnie. Takie sterylne środowisko może osłabić nasz organizm i doprowadzić do spadku odporności.
Kwarantanna w domu spokojnej starośći
Kiedy zdałaś sobie sprawę, że sytuacja w Wuhanie może wpłynąć na sytuację na całym świecie?
Teraz już wiemy, że wirus był u nas, we Włoszech, w listopadzie. Najprawdopodobniej niektórzy byli chorzy na COVID w tych miesiącach, ale nie zostali wystarczająco przebadani i chorobę leczono jak zapalenie płuc. Lekarze nie wiedzieli, że to były objawy koronawirusa. Na początku myślałam, że to będzie choroba taka jak SARS. Wiedziałam, że pojawi się także we Włoszech, ale w życiu nie pomyślałabym, że tak szybko i że będzie tak poważna. Na początku nikt nic nie wiedział, wszyscy zadawaliśmy pytania, na które nikt nie miał odpowiedzi. Niektórzy przypuszczali, że osoby bez symptomów tego wirusa, także mogą przenosić chorobę.
Na początku patrzyliśmy na Chiny i nasi politycy nie chcieli wierzyć, że coś podobnego się stanie u nas. Mamy jedną z najlepszych służb zdrowia na świecie!
Dlaczego właśnie w Lombardii było centrum epidemii?
To co się działo w Lombardii było bardzo rożne od tego jak my zareagowaliśmy w naszym regionie. Każdy region jest inaczej zarządzany. Lombardia przez lata chciała mieć wiele prywatnych i drogich szpitali. A kiedy się dzieje coś takiego jak teraz, to system publiczny musi się tym zająć. W takiej sytuacji jak koronawirus nie potrzebujesz szpitala prywatnego, który często nie jest odpowiednio zaopatrzony. Tymczasem region Lombardii zrezygnował z nadzoru nad zarażonymi na swoim terytorium. Rzeczą kluczową było śledzenie i ustalanie w jakiej sytuacji są zarażeni obywatele i z kim mieli kontakt. Wielu pacjentów wysyłano na kwarantannę do domu spokojnej starości. Tam spowodowali masowe śmierci.
My, lekarze sprzeciwialiśmy się politykom
Jak zachowało się państwo na początku epidemii koronawirusa we włoszech?
Premier Conte zablokował wszystkie loty z Chin. Ale trzeba było zablokować wszystkie loty z całego świata. Od razu powinniśmy używać maseczek. Na początku odradzali nam używania maseczek, by nie siać paniki wśród ludzi.
Personel medyczny chodził cały czas do pracy. Obawiano się, że nie będzie miał kto pracować. Czasem ktoś się źle czuł, robiono mu test, ale i tak wysyłano go do pracy. Powinni być na kwarantannie, czekać na wynik testu. Zanim dostali wynik badania, byli zmuszeni żeby pójść do pracy. Nie mieli innego wyboru. Do pracy przyjmowano nawet studentów ostatniego roku medycyny, którzy jeszcze nie zdali egzaminu państwowego. Około 200 lekarzy umarło na Covid walcząc o życie innych.
Tak samo z pacjentami. Każdy, kto źle się czuł powinien zadzwonić do lekarza. Ludzie nie mogli iść do szpitala. Jeśli mieli objawy próbowali się leczyć w domu paracetamolem. Często ci ludzie trafiali później do szpitala w bardzo złym stanie, z zapaleniem płuc. Odpowiednie leki, podane w odpowiednim czasie uratowałyby wiele żyć. My, lekarze krzyczeliśmy i sprzeciwialiśmy się politykom. Mówiliśmy: Dajcie nam możliwość leczenia ludzi w ich domach!
Ten wirus jest inny ze względu na region i państwo
Jakie są twoje prognozy na przyszłość?
Są pewne scenariusze, które powstają m.in. dzięki badaniom statystyczno- epidemiologicznym. To hipotezy, dlatego że nie mamy pewności jak zachowa się wirus. Już wiemy, że leczenie powinno zacząć się w domu, po dokładnej konsultacji i wizycie z lekarzem. Prawdopodobnie szczepionka to nie jest coś, nad czym powinniśmy się skupiać. Nazywamy ten wirus SARS Cov-2, ale tak naprawdę ten wirus w każdym miejscu się zmienia i ewoluuje inaczej. Teraz stał się łagodniejszy.
Ten wirus, który jest w Polsce w jednym mieście to nie ten sam, który jest w innym mieście itd. Wirus jest inny ze względu na region i państwo. Podczas gdy nie ma szczepionki na przeziębienie, tak samo na koronawirusa nie będzie jednej, w 100% skutecznej szczepionki. Bo cały czas się zmienia. Ja i inni lekarze nie jesteśmy pewni czy warto szukać szczepionki, bo co roku, może nawet co miesiąc, musiałaby się zmieniać szczepionka. Teraz, oprócz rożnych leków takich rosuwastatyna, heparyną czy hydroksychlorochiną, które dobrze działają wiemy także, że można leczyć osoczem.
Jak mówi na zakończenie bohaterka naszego wywiadu, rzeczą za którą wszyscy Włosi najbardziej tęsknili to śniadanie w kawiarni 😉 Teraz już wszyscy Włosi mogą się delektować espresso czy cappuccino zajadając rogaliki. Zakładając, że jest miejsce przy stoliku w kawiarni i dalej obowiązuje zasada dystansu.
Zdjęcia opuszczonych ulic we Włoszech z początku pandemii można zobaczyć tutaj.
Byłeś świadkiem jakiegoś wydarzenia? Chciałbyś nas o czymś poinformować? Chcesz pochwalić się swoimi działaniami?
Fot. Marco di Lauro/Getty Images