nauka

[Nie]Potrzebne jest potrzebne

W styczniu na portalu lokalsi.net pojawił się artykuł pod tytułem „Priorytety w edukacji”, a w nim kilka ciekawych tez, do których postaram się odnieść. Zapraszam do przypomnienia sobie tamtego tekstu. W skrócie artykuł dotyczył kilku problemów polskiej edukacji. Kwestią, która przykuła moją uwagę jest jedna z postawionych w tekście tez: „Czy uczenie się [nie]potrzebnych rzeczy jest przydatne? Na to pytanie z pewnością wielu rodziców oraz samych nauczycieli miało bądź miałoby spory problem odpowiedzieć. Przedstawię kilka fragmentów tekstu oraz moje argumenty, gdyż wszyscy zasługujemy na lepszą odpowiedź, niż zwyczajne „tak trzeba”, „bo tak” czy „zawsze tak było”.

Dziękujemy, że jesteś z nami. Jesteśmy portalem obywatelskim. Nie finansują nas żądne samorządy. Jednak by działać i być niezależnym potrzebujemy Twojego wsparcia. Możesz nas wesprzeć poprzez serwis Patronite.

Dziękujemy za Twoje wsparcie.

Byłeś świadkiem jakiegoś wydarzenia? Chciałbyś nas o czymś poinformować? Chcesz pochwalić się swoimi działaniami?

Byłeś świadkiem jakiegoś wydarzenia? Chciałbyś nas o czymś poinformować? Chcesz pochwalić się swoimi działaniami?


Czy się stoi, czy się leży, to internet się należy.

Jednym z pierwszych fragmentów jest:

Dzisiejsza szkoła uczy nas (niestety nadal) przede wszystkim wiedzy na pamięć, np. dat panowania królów, bitew, czy innych zdarzeń historycznych. W XXI wieku jesteśmy już po rewolucji technologicznej, której obecna szkoła jakby nie zauważa. Po co nauczamy dzieci encyklopedycznej wiedzy, którą mamy dostępną prawie wszędzie pod postacią telefonu komórkowego i dostępu do Internetu?

Sprowadzając ten argument do skrajności, można wyobrazić sobie sytuację, w której uczestnicy ruchu drogowego przed każdym skrzyżowaniem szukają w telefonie co dany znak nakazuje. Absurd? Uczenie się na pamięć jednak ciągle ma sens, mimo tak powszechnego dostępu do sieci. Obecnie nie stanowi problemu uzyskanie informacji, problem stanowi jej jakość. Poruszania się w internecie też trzeba się nauczyć, a jakość informacji tam zawartych pozostawia wiele do życzenia, mimo postępów. Możecie powiedzieć, że jestem tradycjonalistą, lecz mimo mojego wielkiego zamiłowania do korzystania z internetu, jeśli mam wiedzieć coś na pewno, to jednak wolę staromodne książki i bibliotekę (w wersji minimum przynajmniej skany książek). Wygłoszę kontrowersyjny pogląd, ale Wiedza jest wartością samą w sobie, do której warto zawsze dążyć.

Jest po drodze również wiele innych barier do pokonania, o których istnieniu nie zawsze sobie zdajemy sprawę. Zatrzymajmy się przy barierach klasowych, o których tak łatwo zapomnieć, im bliżej nam do średniej krajowej, gdyż pandemia ujawniła je bardzo dobitnie. Zamknięte szkoły oznaczały na szybko organizowane nauczanie zdalne. Nauczyciele robili co mogli, by wspomóc swoich podopiecznych, by wypracowany dorobek roku szkolnego doprowadzić do końca. Jedni robili to lepiej, inni gorzej, co widzieliśmy w przypadku niektórych ofiar telewizji. Ofiar nie na własne życzenie, a z powodów pokoleniowych. Wracając do uczniów. Gospodarstwa domowe w Polsce to często jest jeden komputer na kilka osób w rodzinie – wystarczający powód, by uniemożliwić naukę w momencie, gdy rodzice pracują zdalnie lub mają kilkoro dzieci. Wykluczenie cyfrowe w naszym kraju nie jest, jakby się wydawało, marginalną sprawą. 1/3 osób wykluczonych za powód nie używania Internetu podała kwestie finansowe – zbyt wysoki koszt sprzętu lub dostępu do sieci. Trzeba tu także wspomnieć, iż im gorsze ktoś posiada wykształcenie, tym statystycznie jest mniejsza obecność tej grupy wśród użytkowników Internetu, co jest jednym z czynników sprzyjających reprodukcji wykluczenia w kolejnych pokoleniach.

Skoro więc dostęp do sieci nie jest powszechny, są wykluczeni to uczenie się na pamięć jest potrzebne, by dać pewny i stabilny fundament pod gmach, jakim jest wiedza. Wiedza ma charakter hierarchiczny, gdzie zaczynamy od informacji prostych stopniowo komplikując je. Może tylko metoda uczenia pamięciowego jest nieodpowiednia?

Z czym się mogę zgodzić w przytoczonym cytacie? Na pewno jest to nieprzystosowanie do uczenia i przedstawiania wiedzy jako takiej w szkole. Obecni nauczyciele wychowali się podczas najszybszej rewolucji w dziejach ludzkości, sami często stojąc obok niej. Nie można ich za to winić, nie każdy musi się nią interesować. Co innego jednak pokolenie urodzone po 2000 r. Jest to pokolenie, które żyje w symbiozie z techniką, często wiele osób definiuje się przez pryzmat techniki. Trendy wyznaczają celebryci sprzed komputera na fotelu gamingowym, a nie tradycyjne autorytety głoszące prawdy ex cathedra. Tu należy przytoczyć wcześniej wspomnianych telewizyjnych nauczycieli. Telewizja i kreda? Przełożenie szkoły 1 do 1 w telewizji stałoby się co najmniej komiczne, jeśli nie było by tragiczne. Sam jako praktykant w szkole przedmiotu nieznanego i abstrakcyjnego, jakim była filozofia, czułem przerażenie, gdy musiałem przedstawić go klasie zawodowej! Nie było to proste, lecz stosunkowo niewielka różnica wieku między mną a uczniami i postawienie na tematy emocjonalne, spowodowało ich zaangażowanie w zajęcia. Takiego przeskoku z normalnej szkoły w której ma się kontakt z uczniem w klasie do stania przed kamerą nie da się wykonać w tydzień odgórną decyzją. Efekt niestety znamy.

Co ciekawe i godne zauważenia, to analogia mojej krytyki w stosunku do wspomnianego cytatu, z tym co już zostało powiedziane prawie 2500 lat temu, gdy Platon w dialogu Fajdros użył podobnej krytyki pisma:

Ten wynalazek niepamięć w duszach ludzkich posieje, bo człowiek, który się tego wyuczy, przestanie ćwiczyć pamięć; zaufa pismu i będzie sobie przypominał wszystko z zewnątrz […]. Więc to nie jest lekarstwo na pamięć, tylko środek na przypominanie sobie

Platon się mylił, bo miał na myśli smartfony, a nie pismo. Tak tutaj, telefon i internet może być tylko środkiem na przypomnienie, pomocą, lecz nie sposobem nauki. Sama czynność przypomnienia wymaga już posiadania wcześniej danej wiedzy. Nie da się przypomnieć czegoś, czego się nie wie. Nawet posiadanie powszechnego dostępu do sieci wymaga już pewnych podstaw. Przewidywanie Platona co prawda się nie sprawdziło (gdyż jak wspomniałem mylił się), pismo pomogło w rozwoju nauki, lecz czy analogia nie jest oczywista? Czy telefony i dostęp do Internetu nie powodują zasiania niepamięci w umysłach, a samo lekarstwo nie stało się trucizną.

Pantofelek

W ten sposób miękko przeszliśmy do kolejnego spornego fragmentu:

Uczniowie klasy piątej szkoły podstawowej poznają budowę m.in. eugleny zielonej (glon) i pantofelka (pierwotniak). Przypomniałem sobie, że ponad 25 lat temu kazano mi się uczyć dokładnie tych samych rzeczy, których od tamtego czasu nigdy nie wykorzystałem. Wniosek nasuwa się jeden. Jeśli tamta wiedza jest mi dzisiaj nie potrzebna to jaki jest sens powielać złe wzorce? Wiedza pamięciowa w dzisiejszych czasach jednak straciła na znaczeniu.

Utożsamienie nauczania informacji podstawowych jakim jest budowa najprostszych składowych życia, z nieprzydatnością dla wszystkich jest tutaj co najmniej karkołomną konstrukcją. Zacznijmy od faktu, iż to, że komuś ta wiedza się nie przydała, to wcale nie znaczy, że nikomu innemu się nie przyda. Jeżeli zaś nie nauczymy jak działają organizmy proste, to jak chcemy uczyć o skomplikowaniu np. ciała ludzkiego? Nie można upiec ciasta, jeżeli nie wiemy jakich składników mamy użyć. Wszyscy jesteśmy świadomi złożoności życia ludzkiego i kapryśności losu. Czy zatem zakładanie z pewnością dla siebie i innych, iż jakaś wiedza uczona w szkole nie przyda się w dorosłości ma sens? Pomysł uczenia w szkole podstawowej tylko potrzebnych rzeczy na daną chwilę jest co najmniej kontrowersyjnym, jeśli nie naprawdę szatańskim pomysłem w świecie, w którym „zmiana to jedyna pewna rzecz na świecie”. Tak nauczona wiedza wymagały jeszcze szybszego późniejszego uzupełniania, niż po samym programie szkole podstawowej. Uczymy się tych [nie]przydatnych rzeczy nie tylko dla samego posiadania wiedzy, lecz również dla nabycia sprawności uczenia się, wnioskowania, łączenia faktów i wielu innych umiejętności. Przykładem jest historia i język polski, gdzie epoki literackie były wynikiem aktualnej sytuacji społeczno-gospodarczej. Dopiero połączenie tych dwóch dziedzin daje szerszy obraz rzeczywistości, pokazuje motywacje dawnych ludzi i ich sposób myślenia. Dlatego uważam, iż pewien zakres podstawowej wiedzy powinien posiadać każdy, niezależnie od końcowego wykształcenia.

Podsumowanie

Na koniec chcę jeszcze raz podkreślić – polska edukacja boryka się ze swoimi problemami, które jasno i trafnie zostały przedstawione przez Marcina Stempniaka. Zostały również zaproponowane bardzo ciekawe pomysły, które z pewnością mogłyby rozwiązać wiele spraw, a pod wieloma sam się podpiszę obiema rękami.

Jest dzisiaj tak, że stoimy jedną stopą w XXI wieku, zaś drugą w XIX wieku i wszyscy to czujemy. Rodzice widzą, jak ich pociechy mówią „po co mi to?”, nauczyciele coraz słabiej trafiają z przekazem, a ilość pytań bez odpowiedzi rośnie. Jak zresztą mogą trafić do osób żyjących więcej w świecie cyfrowym niż realnym, skoro znany youtuber potrafi w 10 minutowym filmie przedstawić historie sprawy w sposób zabawny, emocjonalny, ciekawy, zostawiając ślad w uczniu na dłużej niż najbliższy sprawdzian? Zgadzam się, iż trzeba uczyć dzieci rozumować, filtrować informacje, łączyć je w całość za pomocą innowacyjnych metod. Trzeba nauczyć je być obywatelami świata.

Gdzie znaleźć te wymagane minimum do nauczenia? Tej odpowiedzi nie podam, ale dyskusja jest otwarta. Mózg jest mięśniem jak serce czy biceps. By był w dobrej formie trzeba go na początku dobrze wyćwiczyć, a później przynajmniej utrzymywać w sprawności.
Wracając na koniec do techniki. Patrząc w jakim miejscu obecnie jesteśmy jako ludzie, jak wykorzystujemy technikę i zasoby naturalne, jak korzystamy z zasobów sieci, nie liczę, by większość ludzi, a nawet ich „większa mniejszość” sama z siebie sięgnęła po telefon i sprawdzała każdą informację bądź dobrowolnie się uczyła. Będzie to tylko przywilej niezwykle zapartych jednostek, co nie jest realne, nie ważne jak byśmy uczyli w szkole oraz tych, posiadających dostęp do sprzętu i sieci. Tym nie mniej, w samej technice widzę naszą przyszłość (w zróżnicowanej edukacji również!). Nie możemy już z tej drogi zawrócić. Podczas epidemii zobaczyliśmy to po wykorzystaniu możliwości jakie oferuje praca i edukacja zdalna. Pandemia pozwoliła nam zobaczyć nasze możliwości do pracy na odległość oraz to, co nie może zostać wykonane przez łącze. Musimy sobie uświadomić, że po raz pierwszy w historii internet jest miejscem gdzie będzie się toczyło życie na równi z realem.

Byłeś świadkiem jakiegoś wydarzenia? Chciałbyś nas o czymś poinformować? Chcesz pochwalić się swoimi działaniami?

Rybnik 260 Previous post Rybnik 360 – warsztaty o przyszłości miasta
mniej w budżecie Next post Ponad 9 mln mniej w budżecie Rybnika z powodu pandemii