Czy nasza gmina może funkcjonować lepiej?
W przededniu zbliżającego się kalendarza wyborczego, gdzie na przestrzeni kilku miesięcy będziemy wybierać posłów i senatorów, potem wójtów/burmistrzów/prezydentów i radnych, a następnie europosłów, kilka refleksji o tym czy głosując na kandydata lub partię pamiętamy również o tym kto i jak postrzega samorząd terytorialny.
To jak będzie wyglądać życie Polaków w gminach, małych miasteczkach czy wioskach zależy w mniejszym bądź większym stopniu od wszystkich naszych dokonywanych wyborów. W tym miejscu zadajmy sobie ogólne pytanie – czy nie powinniśmy „uszyć samorządności” po nowemu?
Na początku lipca br. Kongres Ruchów Miejskich przygotował propozycje na temat proponowanych zmian w samorządzie pod hasłem Samorządność 2.0. Związek Stowarzyszeń jakim jest „Kongres Ruchów Miejskich” jest zrzeszeniem kilkudziesięciu organizacji obywatelskich mających na celu realizację działań sprzyjających demokratycznemu rozwoju miast i innych wspólnot lokalnych.
W ostatnim czasie, szeroka dyskusja dotyczyła potrzebnych w Polsce zmian ustrojowych. Samorząd terytorialny, który powstał po 1989 roku według wielu ekspertów wymaga zdecydowanie odświeżenia fundamentów jego funkcjonowania. Uprawnienia różnego poziomu samorządu, czyli gminy, powiatu i województwa są często nie adekwatne do obecnych realiów zmieniającego się świata. W tym artykule skupiłbym się jednak na najmniejszej i najbliższej mieszkańcom jednostce samorządowej jaką jest gmina. Na potrzeby wyartykułowania swojego stanowiska odniosę się jedynie do najważniejszych dla mnie propozycji, z którymi się mocno utożsamiam. Być może kiedyś będzie mi jeszcze dane mieć większy wpływ na te kwestie i będę mógł głośno argumentować niżej opisane propozycje zmian.
Na przestrzeni ostatnich lat dostrzegamy marginalizację idei samorządności jaką jest współdecydowanie przez mieszkańców wspólnot lokalnych wraz z przedstawicielami wybranych przez siebie reprezentantów (wójt/burmistrz/prezydent i radni) na rzecz nadmiernej ingerencji instytucji państwowych, różnego rodzaju urzędników czy niezasadnych fanaberii niektórych polityków. Ale do rzeczy.
Radny na „etacie” czyli zabetonowany układ od kilku kadencji
Należy rozważyć ograniczenie do dwóch kadencji sprawowania funkcji przez radnych, żeby aktywnym ludziom „chciało się chcieć” realizacji działań dla innych i dobra wspólnego, czego niestety części radnych z długim stażem brakuje. Możliwe jest również wprowadzenie procedury odwoływania radnych przez mieszkańców w trakcie kadencji, analogicznie jak to dzisiaj jest w kwestii burmistrza/prezydenta (z uwzględnieniem tzw. „okresów ochronnych”). Przesłanką mogłoby być np. zaniedbywanie obowiązków przez radnego, brak realizacji zadeklarowanych programów/postulatów czy przejście w trakcie kadencji do innego klubu czy ugrupowania. Mieszkańcy powinni mieć jakieś narzędzia do oceny i rozliczania wybranych przez siebie przedstawicieli częściej niż tylko raz na 5 lat wrzucając kartę do urny wyborczej. Ważnym aspektem w moim odczuciu jest również weryfikacja kandydata na radnego jeszcze przed wyborami. Osoba ubiegająca się o mandat powinna mieć obowiązek zdania egzaminu z wiedzy samorządowej, chyba że posiada już doświadczenie samorządowe jako były włodarz, radny lub pracownik samorządowy (urzędnik) co najmniej 5 letnie. Takim narzędziem weryfikacyjnym kompetencje i wiedzę kandydata, zminimalizowano by nagminne nieporozumienia, jak np. częste praktyki „wpisywania” na listy wyborcze osób znanych i lubianych typu lekarz, nauczyciel, lokalny przedsiębiorca, itd. (nic nie mam do tych profesji, ale często w roli radnego są „bezradni”).
Rada miejska powinna być rzeczywistym organem stanowiącym, tj. zgodnie z zapisami ustawy stanowić o kierunkach działania wójta/burmistrza/prezydenta, a nie jak to jest obecnie wśród wielu rad, bycia jedynie maszynką do głosowania zgodnie z wolą swojego politycznego sojusznika. Jednoosobowa władza burmistrza/prezydenta pochodząca z wyborów powszechnych, często kończy się zdominowaniem rady miejskiej poprzez autokratyczne postępowania i zdominowanie części radnych oraz pozbawianie funkcji sprawstwa, czyli ustawowych kompetencji przypisanych dla rad gmin. „Kupowanie” sobie poddaństwa w radzie przez burmistrza/prezydenta poprzez oferowanie radnym różnego rodzaju profitów, przywilejów czy gratyfikacji wypacza mocno funkcję rady miejskiej, czyli organu uchwałodawczego na rzecz poddaństwa i „przyspawania do stołków” za lojalność. Taka sytuacja bardzo często sprowadza się do bierności innych aktywnych mieszkańców, społeczników czy aktywistów, którzy chcą działać i pomagać mieszkańcom w rozwiązywaniu ich problemów. Wdrażanie nowych i efektywnych rozwiązań dla rozwoju gminy oraz wymiana pokoleniowa wśród osób zarządzających naszymi małymi ojczyznami są stosunkowo trudniejsze, gdy zdominowana w większości rada staje się jedynie maszynką do głosowania. W tym miejscu warto również zwrócić uwagę, iż inicjatywy radnych, niepopierających włodarza w zakresie zmian do budżetu gminy stają się marginalne, żeby nie powiedzieć abstrakcyjne. Zmonopolizowany proces tworzenia budżetu przez organ wykonawczy (burmistrz/prezydent) zdecydowanie ogranicza postulaty i wnioski tzw. opozycyjnych radnych wybranych również przez część mieszańców i mających inne zdanie niż rządzące władze.
Podsumowując, samorząd wymaga chyba konkretnej naprawy, a każdy nasz głos oddany w zbliżających się wyborach może się do tego przyczynić. Pamiętajmy, że każdy glos ma znaczenie.
Z samorządowymi pozdrowieniami,
Marcin Stempniak, radny Gminy i Miasta Czerwionka-Leszczyny